Nie ukrywam, że poczułem się wywołany do tablicy i oto jestem.
Przechodząc do
rzeczy z pominięciem zbędnych (jak uczy poradnik prawdziwego
mężczyzny) gier wstępnych...
Ja „zrugałem”? Ja nie zrugałem a
jedynie próbowałem delikatnie zachęcić do troszkę bardziej
pozytywnego i konstruktywnego myślenia. Bo ja rozumiem, że my
pasjonaci (jakże dumnie to brzmi!), znamy temat i jego okolice.
Motoryzacja to dla nas jak spacerek po własnym ogródku. Każdy
kamyczek znany, pułapek zero. Świetnie orientujemy się w tym co
jest autem sportowym a co nie. Na ulicy głowy odwracają nam nie
atrakcyjni okazy płci przeciwnej a samochody. Ba, po zapachu spalin
jesteśmy w stanie oszacować moc silnika.
I to jest to co czyni nas
nieszczęśliwymi ludźmi.