Znajdziesz nas w Google+ lewym pasem: Głuchy telefon

środa, 21 grudnia 2011

Głuchy telefon



W 1947 roku powstał SAAB. Firma, która przez wiele lat była dość ciekawym indywidum na rynku motoryzacyjnym. Niespotykany design, sławne silniki turbo i stacyjka w dziwnym miejscu – to chyba najbardziej charakterystyczne cechy tych szwedzkich samochodów.
Niestety, finansowy kryzys sprawił, ze od 2009 roku SAAB walczył o przetrwanie. 19 grudnia 2011 roku SAAB zniknął z motoryzacyjnego rynku. Firma nie podniosła się na nogi i oficjalnie ogłoszono bankructwo. Plany ratowania firmy poprzez sprzedaż nie powiodły się – również za sprawa koncernu General Motors, który od 2000 roku był jedynym właścicielskim firmy.

Naturalnie miłośnicy szwedzkich aut są niepocieszeni. Na forach internetowych można czytać pełne sentymentu komentarze mówiące o kultowych modelach i nowatorskich rozwiązaniach technicznych. Co ciekawe, spora część osób pisząca ze upadek firmy SAAB to niepowetowana strata nie była i nie jest skłonna kupić samochodu ich produkcji. Jest coś czego doprawdy zrozumieć nie mogę. Zachwycamy się nowinkami technicznymi, piękną linia, świetnym wnętrzem ale gdy przychodzi do wyłożenia na stół pieniążków wycofujemy się rakiem? Skąd ten brak konsekwencji? A może to tylko owczy pęd? Czyżby nasze zachwyty nad marka opierały się głownie na kolorowych zdjęciach z moto magazynów?
Pamiętacie moje wrażenia z jazdy Alfa 159? Ciekawym jest, fakt, ze sporo osób zarzuciło mi bezkrytycyzm, stronniczość i „czepialstwo”. Co jeszcze ciekawsze – zarzuciły mi to głownie osoby, które wspomniana Alfa Nigdy nie jeździły! Ba, często dowiadywałem się, ze na moim miejscu owe osoby by bez chwili zastanowienia taka Alfę kupowały. Pozwolę sobie więc zapytać: dlaczego nie kupujecie, he?
Skąd bierze się, fakt, ze olbrzymia część osób polecających innym ten czy inny samochód nie widziała go inaczej niż na zdjęciach? Skąd te zachwyty?
Prawda jest taka, ze spora część owych „och i ach” to efekt marketingowej propagandy. Bo w końcu każdy producent robi co może aby być „premium”, aby jego auta były „niepowtarzalne” a rozwiązania techniczne „pionierskie i przełomowe”.
Dotyczy to nie tylko fanów firmy SAAB. Każda marka ma swoich wyznawców gotowych pogrążyć forum internetowe w krwawej wojnie „o dobre imię jednygo porządnego producenta aut”. Zasadniczo nie mam nic przeciwko owym fanom – tez mam swoje ulubione marki i modele samochodów. To co mnie natomiast naprawdę denerwuje to bezkrytycyzm, ignorancja, zabawy „w głuchy telefon” i zwyczajne chamstwo.
Bezkrytycyzm objawia się przekonaniem, ze inne auta od naszego ulubionego oddziela przepaść. Przepaść jakości, technologii, osiągów i stylu. Polecam niektórym zejść na ziemie. To, ze jakiś japoński producent produkuje świetne samochody to jeszcze nie znak, ze fabryka w Niemczech produkuje tragiczne – i na odwrót.
Nie bądźmy tez ignorantami i umiejmy docenić osia gnicia konkurencji. Wielu producentów ma na swoim koncie naprawdę wielkie osiągnięcia w sporcie motorowym – docenimy to. Te sukcesy nie przyszły same. Wzięły się z ciężkiej pracy i dorobku całego sztabu ludzi oddanych tylko jednej pasji - motoryzacji.
Znacie zabawę w „głuchy telefon”? Na pewno znacie, które dziecko się w to nie bawiło? Szkoda ze wielu fanów motoryzacji bawi się w to nadal i to pomimo wieku sugerującego,ze dzieciństwo powinno się mieć daleko za oba. „Kup SAABa, program i 400 KM pęka jak nic!”, „Jazda zima BMW to murowane owiniecie się na drzewie”, „Części do Mercedesa kosztują majątek!” - i wiele innych. Znacie to? Tak, przewzanie niczym w „głuchym telefonie” plotka wróblem wyfrunęła a wolem wróciła. Na to nałożyło się trochę legendarnych opowieści (wujek mojego szwagra miał w pracy kolegę, który tym jeździł...) i efekt gotowy.
Druga forma „głuchego telefonu” to kwestie koryfeuszy poszczególnych modeli. Dowiadujemy się np., ze GT-R wcale nie ma kiepskich materiałów we wnętrzu a 911 nie jest wykonana lepiej. Szkoda tylko, ze dowiadujemy się tego od osób, które rzeczone auta widziała jedynie na ekranie monitora. Czytamy, ze FWD z definicji musi prowadzić się źle, napęd na cztery kola jest cudownym remedium na brak opon zimowych a Subaru jest w stanie pobić każdy rekord okrążenia. Na dowód tego dostajemy odnośniki do filmów, zdjęć i artykułów, których w internecie nie brakuje. Dostajemy czasy przejazdów, opinie motoryzacyjnych guru i wyroczni. Wszystko to pozwala nam sadzić, ze dostajemy rzetelne informacje – nic bardziej mylnego.
To, ze znany brytyjski dziennikarz jest zachwycony jakimś autem to jeszcze nie znak, ze nam będzie się nim świetnie jeździć i odwrotnie. To, ze gdzieś na świecie ktoś zbudował 1500 konnego Nissana GT-R to jeszcze nie znak, ze przyszło to łatwo prosto i bezboleśnie – a już na pewno nie jest to, ze należy napluć na każde auto ze stajni Porsche/Ferrari/Königsegg/Lamborghini czy jakiegokolwiek innego. Tym bardziej, ze bardzo rzadko na zdjęciach umieszczonych w internecie widać ile pracy, wysiłku i pieniędzy włożono w budowę jakiegoś samochodu.
Głuchy telefon to świetna zabawa, ale niezbyt dobry sposób na przekazywanie informacji.

Na koniec bardzo krotko o kulturze dyskusji...
Walther Röhrl został kiedyś zapytany w wywiadzie jak to możliwe, ze Ari Vatanen go wyprzedził. Röhrl odparł, ze najwyraźniej pomimo tego, ze dal z siebie wszystko to jednak było to zbyt mało. Dociekliwy dziennikarz zapytał czy to możliwe, ze po prostu nowy model Peugeota jest dla Audi zbyt szybki. Röhrl odarł: „nie mam pojęcia, wiem tylko, ze Ari jest zbyt szybki dla mnie”. Walther Röhrl już wtedy był uznawany za czołówkę światową i zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to umiał w sposób skromny, kulturalny i co najważniejsze „sportowy” wybrnąć z zadanego pytania. Umiał mimo świadomości własnych umiejętności lekkim ukłonem w stronę konkurenta okazać mu szacunek. Zycie i Wam jak i sobie abyśmy w ogniu dyskusji o tym, co jeździ lepiej i kto jeździ lepiej umieli zachować się podobnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz